środa, 10 grudnia 2014

Cudowna maseczka na trądzik z cebuli i zielonej glinki


Jeśli na Twojej twarzy dzieje się istny armagedon, to polecam maseczkę z cebuli, która ukoi i odżywi Twoją skórę, a jednocześnie da popalić bakteriom. :) 
  
Przepis na maseczkę z cebuli:
  
Jedna mała cebula.
Porcja glinki zielonej (około 1-2 łyżki suchej glinki)
Opcjonalnie:
Kilka kropel olejku z drzewa herbacianego
Szczypta cynamonu
Odrobina startego imbiru (bardzo ostrożnie, bo jest bardzo mocny)

Maseczkę trzemy na tarce, dodajemy taką ilość glinki, żeby uzyskać konsystencję maseczki. Jak Wam szkoda tyle glinki sypać to dodajcie mąkę ziemniaczaną albo zwykłą kuchenną. Często dodawałam też kilka kropel olejku z drzewa herbacianego, albo innego zapachowego. Można dodać olejek z drzewa herbacianego ma działanie antybakteryjne, a poza tym zagłusza trochę cebulowy smrodek.

Taka maseczka ma niesamowitą moc. Nie jest możliwe nałożenie sobie samemu na twarz , chyba, ze ktoś potrafi robić to z zamkniętymi oczami. Jeśli ktoś nie ma takiego pomocnika jak ja, to czytałam też o sposobie z okularkami do pływania. Trzeba założyć okularki i wtedy sobie nałożyć maseczkę, olejki eteryczne z cebuli nie dostają się do oczu dzięki nim. Musi to wyglądać komicznie, ale warto poświęcić trochę czasu, bo efekty są wspaniałe. Ta maseczka jest dość mocna, szczypie, jednego mniej, innego bardziej, ale szczypie. Dla mnie był to znak, że działa, że niszczy te bakterie i odkaża skórę oraz, że pobudza ją do regeneracji. 

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA

Po pół godziny zmywałam zimną wodą. Dzięki temu zapach cebuli nie był dokuczliwy i nie utrzymywał się zbyt długo. Jak umyjemy ciepłą wodą, to czuć przez jakiś czas (czasami i na drugi dzień) cebulowy aromaci. Po zmyciu skóra była lekko podrażniona, zaczerwieniona. Nakładałam krem nawilżający i szłam spać. Codziennie rano budziłam się z ładniejszą skórą. 

Fakt, na początku pojawiło się więcej krost, ale, żeby nastąpił trwały efekt oczyszczenia, te przyczajone krosty, które chciały wyleźć za tydzień, dwa, musiały wyleźć teraz. Jakoś to przetrwałam, bo z dnia na dzień widziałam, jak kondycja mojej skóry ulega poprawie. Najważniejsze, że wszystkie stany zapalne się uspokoiły, zaczerwienienia bledły, a koloryt cery się poprawił. W początkowym etapie robiłam maseczkę codziennie, trwało to chyba nawet i miesiąc, potem co drugi, trzeci dzień.

 Jeśli chodzi o krem nawilżający to używałam najpierw lekkiego kremu Bambino, ale później przerzuciłam się na naturalny krem Polskiej firmy Sylveco – brzozowy z betuliną. To był strzał w dziesiątkę. Ten krem jest wspaniały, a jego skład zachęca do kupna i smarowania nim buzi.

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA 

Dodatkowo w trakcie kuracji nie piłam alkoholu i nie jadłam słodyczy. Starałam się zdrowo odżywiać i jadłam praktycznie codziennie ugotowaną główkę cebuli. Czytałam, że zawiera bardzo korzystne dla cery związki siarki, dlatego na trądzik pomaga zarówno zewnętrznie w postaci maseczki, jak również wewnętrznie.

Po krostach i ropnych naciekach pozostały jedynie blizny co najważniejsze PRAWIE bez krost. No właśnie – PRAWIE, ale osiągnę swój cel – PIĘKNĄ CERĘ, to nie dawało mi to spokoju. Traktowałam trądzik, jak mojego wroga numer jeden, a dążenie do celu, czyli ładnej cery, jako walkę z nim.Walkę, którą, za wszelką cenę muszę wygrać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz