środa, 10 grudnia 2014




Kto ma łatwiej?

W najlepszej sytuacji są osoby, których włosy były kiedyś w o wiele lepszym stanie, ale z różnych przyczyn zostały osłabione, a ich cebulki nie zostały trwale uszkodzone. W dużo gorszej sytuacji są osoby, które od zawsze zmagają się z osłabionymi włosami i jest to u nich dziedziczne. Mimo wszystko osoby z tej drugiej grupy nie powinny rezygnować z podjęcia próby - być może zmiana trybu życia odbije się też pozytywnie na kondycji włosów? Liczy się przecież najdrobniejsza poprawa.


Cierpliwość, umiar i systematyczność

Najpierw należy zdać sobie sprawę, że nie da się szybko poprawić stanu takich włosów. Pierwsze efekty zobaczy się po kilku, a nawet po kilkunastu miesiącach. Nie osiągnie się też żadnych efektów, jeśli ta walka nie będzie permanentna. Aby uzyskać jakiekolwiek efekty, o takie włosy trzeba dbać codziennie.


Skupienie na skórze głowy

Jeśli włosy są delikatne i rzadkie, skupienie się na łodydze włosa nie jest tak ważne, jak odpowiednie pielęgnowanie skóry głowy. To właśnie z niej wyrastają włosy i ona odpowiedzialna jest za ich jakość. Łodyga włosa jest martwa, więc aby poprawić grubość i siłę włosa należy inwestować w jego żywą część - cebulkę osadzoną w skórze głowy.

Aby mieć pewność, jak naprawdę wygląda skóra głowy i jakiej pielęgnacji wymaga, warto udać się na badanie trychologiczne, o którym pisałam tutaj. Teraz tego typu zabiegi stały się bardzo modne, więc mocno weryfikujcie doświadczenie i stan wiedzy osoby wykonującej badanie, aby nie oddać się w ręce kogoś, kto jedynie ukończył kurs trychologiczny i wciela się w rolę specjalisty... ;)


Najważniejsze elementy pielęgnacji


Aby zatem wzmocnić słabe włosy, warto najbardziej skupić się na dwóch aspektach: odżywianiu włosów od wewnątrz za pomocą wartościowej diety oraz na pielęgnowaniu skóry głowy odżywkami stymulującymi wzrost włosów wraz z delikatnym masażem (o ile włosy nie są mocno przetłuszczające się)

Dieta
Witaminy z grupy B, cynk, żelazo, siarka, krzem, witamina A i E, nienasycona kwasy tłuszczowe to tylko część składników, które są niezbędne do tego, aby włosy rosły mocne i zdrowe. Jeśli chcecie zbadać, czy organizm cierpi na niedobory, można wykonać badanie, które nazywa się analizą pierwiastkową włosów - swoje wrażenia opisałam w tym i tym poście.

Żadna odżywka nie wzmocni włosów tak, jak to, w co zaopatrujemy organizm od wewnątrz. Odżywianie to kwestia bardzo indywidualna, dlatego swojego optimum w tej dziedzinie warto poszukać na własną rękę.

Wszystkie trzy (!) osoby, o których pisałam Wam we wstępie, dzięki zmianie nawyków żywieniowych swoje liche włosy zamieniły na prawdziwe grubasy, więc nie pomijajcie tego punktu! :) Obecnie pracuję nad zagęszczeniem włosów osoby o naprawdę rzadkich włosach, więc trzymajcie proszę kciuki! Jeśli wynik będzie pozytywny, raport na pewno pojawi się na blogu, abyście mogły skorzystać. :-)



Wcierki

Aby spotęgować pozytywne skutki dobrej diety, warto też postawić na wcierki - odżywki do skóry głowy. Stosując wcierki nie warto oszczędzać (np. rozdzielać jednej ampułki na 2-3 użycia) i należy stosować się ściśle do zaleceń producenta obserwując przy tym swoje indywidualne reakcje. Stosując tego typu preparaty warto też pamiętać o systematycznym oczyszczaniu skóry głowy i złuszczaniu martwego naskórka, aby stymulujące produkty mogły swobodnie wnikać w głąb skóry. Jeśli skóra głowy jest wrażliwa i unaczyniona, najlepiej postawić na odżywki do skóry głowy, które nie zawierają wysokiego stężenia alkoholu.

W grupie najpopularniejszych wcierek w blogosferze są ampułki Joanna Rzepa, odżywka Jantar, woda brzozowa i ampułki z wyciągiem z placenty, a ja polecam też czysty sok z cytryny, o którym pisałam tutaj. :)
Stosując tego typu preparaty (szczególnie opierające się na alkoholu) należy też pamiętać o jednoczesnym nawilżaniu skóry głowy, ponieważ tylko na nawilżonej skórze głowy będą prawidłowo działać (o suchym skalpie pisałam tutaj, a o nawilżaniu tutaj). Warto też pamiętać, że aplikacji wcierki powinien towarzyszyć delikatny, odprężający masaż skóry głowy, dzięki któremu wcierka zostanie dokładnie wmasowana.

Niektóre odżywki mogą wzmagać wypadanie włosów - temu problemowi poświęciłam osobny post.

Pielęgnacja delikatnych łodyg włosów

Niektóre włosy są rzadkie, ale bardzo grube i gładkie, a inne bardzo delikatne, wręcz o piórkowatej strukturze. Przy włosach mocnych i rzadkich można skupić uwagę przede wszystkim na skórze głowy, ponieważ same włosy nie są wymagające. Natomiast w przypadku włosów bardzo delikatnych (cienkich i słabych) warto też zadbać o delikatne łodygi.

Pielęgnacja piórkowatych włosów powinna skupiać się na nawilżaniu i doproteinowaniu (usztywnianiu) włosów oraz wygładzaniu ich struktury. Dzięki odpowiedniemu zastosowaniu humektantów, protein i emolientów można tymczasowo doprowadzić włosy do lepszej kondycji - na temat zależności między tymi składnikami pisałam już kiedyś tutaj, wiele wyjaśnia też zabieg rekonstrukcji Joico. Przydatny będzie też wpis o poprawnym myciu włosów oraz o tym, co niszczy wrażliwe włosy.

Zdjęcia
Przed rozpoczęciem jakiejkolwiek kuracji warto najpierw zrobić włosom zdjęcie (w całości oraz osobno końcówkom i włosom u nasady), ponieważ często tylko dzięki comiesięcznej fotorelacji można dostrzec zmiany, których nie widzi się gołym okiem - w końcu na włosy patrzymy codziennie. Ja m. in. dlatego założyłam bloga - w jednym miejscu gromadzę comiesięczną włosową aktualizację, ponieważ nic tak nie motywuje jak nawet niewielki progres. :)


Podsumowując, do wzmocnienia włosów rzadkich i delikatnych należy podejść holistycznie, tj. zadbać o nie z podwójną siłą: odżywiając je od wewnątrz i wzmacniając od zewnątrz odpowiednią pielęgnacją skóry głowy i łodyg włosów. Nie podam gotowych przepisów na wzmocnienie włosów, ponieważ ile głów, tyle preferencji. Mam jednak nadzieję, że dzięki tym wskazówkom podejmiecie próbę i podejmiecie walkę o mocniejsze włosy. :) Najlepszym sposobem na pozbycie się kompleksów jest przecież walka z nimi.


Wczoraj dotarło do mnie moje włosowe zamówienie, dlatego w następnym poście pokażę Wam mój indywidualny plan przyspieszenia przyrostu i zagęszczenia włosów na najbliższe tygodnie. Przez ponad rok nie dbałam o swoje wyrastające włosy i w końcu udało mi się zmobilizować. :)


A co Wy polecacie do zagęszczenia i wzmocnienia włosów? :)
- See more at: http://www.blondhaircare.com/2014/11/wosy-rzadkie-i-delikatne-jak-je.html#sthash.yDC87iSO.dpuf

Zdjęcia

Przed rozpoczęciem jakiejkolwiek kuracji warto najpierw zrobić włosom zdjęcie (w całości oraz osobno końcówkom i włosom u nasady), ponieważ często tylko dzięki comiesięcznej fotorelacji można dostrzec zmiany, których nie widzi się gołym okiem - w końcu na włosy patrzymy codziennie. Ja m. in. dlatego założyłam bloga - w jednym miejscu gromadzę comiesięczną włosową aktualizację, ponieważ nic tak nie motywuje jak nawet niewielki progres. :)


Podsumowując, do wzmocnienia włosów rzadkich i delikatnych należy podejść holistycznie, tj. zadbać o nie z podwójną siłą: odżywiając je od wewnątrz i wzmacniając od zewnątrz odpowiednią pielęgnacją skóry głowy i łodyg włosów. Nie podam gotowych przepisów na wzmocnienie włosów, ponieważ ile głów, tyle preferencji. Mam jednak nadzieję, że dzięki tym wskazówkom podejmiecie próbę i podejmiecie walkę o mocniejsze włosy. :) Najlepszym sposobem na pozbycie się kompleksów jest przecież walka z nimi.


Wczoraj dotarło do mnie moje włosowe zamówienie, dlatego w następnym poście pokażę Wam mój indywidualny plan przyspieszenia przyrostu i zagęszczenia włosów na najbliższe tygodnie. Przez ponad rok nie dbałam o swoje wyrastające włosy i w końcu udało mi się zmobilizować. :)


A co Wy polecacie do zagęszczenia i wzmocnienia włosów? :)

ŹRÓDŁO! 

Eksperyment: siemię lniane, TRZYMIESIĘCZNY RAPORT

Minęły 3 miesiące odkąd piję siemię lniane - czas na podsumowanie eksperymentu :) Z założenia miał trwać 3 miesiące, więc dzisiaj teoretycznie powinnam zakończyć całą przygodę. Siemię okazało się genialnym, wieloaspektowym suplementem, dlatego pozostanie w mojej diecie już zawsze.

Podsumowanie kuracji

    Baby hair.  
Pojawiły się najprędzej i w sumie nie można tego nazwać wysypem. Dla mnie jest to BABYBUSZ! :) Musicie mi uwierzyć na słowo - nigdy nie miałam tylu malutkich włosków i zawsze o nich marzyłam. Ponadto włosy rosną widocznie zdrowsze, grubsze. Najchętniej obcięłabym 15 cm końców, bo przy włosach u nasady wyglądają jak pióra ;)
    
Przyrost włosów
Poniższe zdjęcie przedstawia włosy z lipca (po lewej) i włosy z października, przy czym w tym czasie dwukrotnie byłam u fryzjera i pozbyłam się minimum 3-4 cm końcówek. Jako punkt odniesienia przyjęłam pachę i wydaje mi się, że średni miesięczny przyrost wynosił więcej niż standardowe 1-1,5 cm. Jakie jest Wasze zdanie? :)


  •     Paznokcie. Widocznie się wzmocniły, stały się twardsze, bardzo szybko rosną.
  •     Rzęsy. Lekko się zagęściły i wydłużyły, ale nie są to jakieś spektakularne efekty - geny to geny
  •     Skóra. Bardziej jędrna i nawilżona, mniejsze zaskórniki. Nadal daleko jej do ideału, będę walczyć dalej
  •     Odporność. Kiedyś było mi stale zimno, nagła zmiana temperatur kończyła się grypą. Jest coraz lepiej!
  •     Bóle menstruacyjne. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że złagodniały, a ostatniego w ogóle nie czułam
  •     Chętniej wstaję o poranku, mam więcej energii, nie czuję ciągłego zmęczenia.
  •     Efekty uboczne. Nie odnotowałam. Mogą wystąpić, jeśli osoba spożywająca siemię lniane pije za mało wody w ciągu dnia (wydęty brzuch itp.). Dostarczając organizmowi dużo błonnika należy pić dużo płynów.
  •     Zapisałam się też do internisty po skierowanie na te same badania, które zrobiłam przed kuracją. Jestem ciekawa czy coś się zmieniło - zdam relację za miesiąc :)
Minęły 3 miesiące odkąd piję siemię lniane - czas na podsumowanie eksperymentu :) Z założenia miał trwać 3 miesiące, więc dzisiaj teoretycznie powinnam zakończyć całą przygodę. Siemię okazało się genialnym, wieloaspektowym suplementem, dlatego pozostanie w mojej diecie już zawsze.
Podsumowanie kuracji
  • Baby hair. Pojawiły się najprędzej i w sumie nie można tego nazwać wysypem. Dla mnie jest to BABYBUSZ! :) Musicie mi uwierzyć na słowo - nigdy nie miałam tylu malutkich włosków i zawsze o nich marzyłam. Ponadto włosy rosną widocznie zdrowsze, grubsze. Najchętniej obcięłabym 15 cm końców, bo przy włosach u nasady wyglądają jak pióra ;)
  • Przyrost włosów. Poniższe zdjęcie przedstawia włosy z lipca (po lewej) i włosy z października, przy czym w tym czasie dwukrotnie byłam u fryzjera i pozbyłam się minimum 3-4 cm końcówek. Jako punkt odniesienia przyjęłam pachę i wydaje mi się, że średni miesięczny przyrost wynosił więcej niż standardowe 1-1,5 cm. Jakie jest Wasze zdanie? :)
- See more at: http://www.blondhaircare.com/2012/10/eksperyment-siemie-lniane.html#sthash.Gx5ZZNpv.dpuf

Przepis na guacamole.

Idealna alternatywa dla masła oraz dla niezdrowych sklepowych sosów do naczosów. 
Świetnie sprawdzi się na wszelkich przyjęciach (ludzie uwielbiają warzywne przekąski, jeśli mogą je w czymś upaprać - sprawdzone). A zamiast zwykłego sosu czosnkowego czy tzatziki - zaserwujmy guacamole, które jest treściwe, orzeźwiające i pikantne.. no idealne!
 
 
Guacamole to nic innego jak meksykańska pasta z dojrzałego i miękkiego awokado. 
Do smaku wg. uznania dodajemy: drobno posiekaną chili lub jalapeno (można bez), czerwoną cebulkę i kolendrę(może być też pietruszka lub szczypiorek), przetarty czosnek, sok z limonki (zapobiegnie czernieniu pasty), oliwę z oliwek, sól i pieprz. 
Wszystko razem ucieramy w moździerzu lub po prostu miseczce. Pasta nie musi być idealnie gładka, jednak bez większych grudek.
 
Inne sposoby na zachowanie dłużej pięknego zielonego koloru pasty:
1. Włożyć do niej pestkę z awokado
2. Zalać z góry zimną wodą (przed kolejnym podaniem wodę odlać, a pastę wymieszać)
 
 
 Można jeść z chipsami warzywnymi, z chlebem, ZE WSZYSTKIM! 
A o tym, że awokado jest niesamowicie zdrowe i wpływa zbawiennie na naszą urodę i sylwetkę już chyba nie muszę wspominać!
Lubicie? Macie swoje ulubione sposoby na guacamole?
 

W jakiej formie spożywam siemię lniane?

W jakiej formie spożywam siemię lniane?
 
Len zwyczajny - piękny kwiat o jeszcze piękniejszym wpływie na zdrowie i urodę. Z jego ziarenek tłoczy się jeden z najzdrowszych olei na świecie - olej lniany. Czy da się jednak wszystko wydobyć z ziarenek? Nie. Siemię lniane ma o wiele więcej właściwości niż olej, przy czym 400 gramów ziarenek kosztuje 3-4 zł, a za 500 ml oleju musimy zapłacić 20-30 zł.
 
www.panacea.pl#sthash.tTiDKoFX.dpuf
 
www.panacea.pl#sthash.tTiDKoFX.dpuf
www.panacea.pl

Zalanie całego (nie zmielonego) siemienia zimną wodą nie powoduje cyjanogenezy, ponieważ w nienaruszonym ziarnie glikozydy nie mają kontaktu z enzymami. Dlatego spożycie śluzów powstałych w wyniku zalania zimną wodą całego siemienia nie powoduje powstania cyjanowodoru. Zalanie zmielonego siemienia wodą chłodną lub zimną przyspieszy cyjanogenezę (następuje hydroliza nitrylozydów). Cyjanogeneza nie zachodzi, jeśli zmielone nasiona zalejemy gorącą wodą, lub gdy je zagotujemy w wodzie, ponieważ enzym aktywujący przemiany jest białkiem, i jak każde białko w wysokiej temperaturze ulega denaturacji i traci swoje właściwości.
[źródło - polecam przeczytać całość]
- See more at: http://www.blondhaircare.com/2012/09/w-jakiej-formie-spozywam-siemie-lniane.html#sthash.tTiDKoFX.dpuf
Zalanie całego (nie zmielonego) siemienia zimną wodą nie powoduje cyjanogenezy, ponieważ w nienaruszonym ziarnie glikozydy nie mają kontaktu z enzymami. Dlatego spożycie śluzów powstałych w wyniku zalania zimną wodą całego siemienia nie powoduje powstania cyjanowodoru. Zalanie zmielonego siemienia wodą chłodną lub zimną przyspieszy cyjanogenezę (następuje hydroliza nitrylozydów). Cyjanogeneza nie zachodzi, jeśli zmielone nasiona zalejemy gorącą wodą, lub gdy je zagotujemy w wodzie, ponieważ enzym aktywujący przemiany jest białkiem, i jak każde białko w wysokiej temperaturze ulega denaturacji i traci swoje właściwości.

[http://www.primanatura.pl/czy-siemie-lniane-jest-toksyczne/ - polecam przeczytać całość]

SPOSÓB 1 

Wieczorem 2 łyżki ziarenek zalewam 250 ml przegotowanej, chłodnej lub letniej wody. Odstawiam do lodówki. Następnego dnia wieczorem woda staje się lekko żelowa, a ziarenka śliskie :) Dorzucam do tego jedno jabłko, miksuję za pomocą blendera i piję małymi łyczkami, przy okazji dokładnie gryzę, aby ułatwić trawienie. Ten sposób wybieram najczęściej. Zachodzi w nim CYJANOGENEZA, ALE SKONSULTOWAŁAM SIĘ Z FARMACEUTĄ i potwierdził, że 2 łyżki ziaren dziennie nie są szkodliwe dla organizmu. Piję na własną odpowiedzialność :) Zalane wodą siemię przechowuję w lodówce, ponieważ olej lniany jełczeje przechowywany poza ciemnym i chłodnym miejscem. Jabłko można zamienić na gruszkę, banana lub inny ulubiony owoc, a nawet kisiel czy owocowy sok :) 
 
 SPOSÓB 2  

Zalewam 5 łyżek siemienia 250 ml letniej/chłodnej wody, przykrywam talerzykiem i odstawiam do lodówki na 24 h. Po upływie tego czasu oddzielam sitkiem żelową wodę od ziarenek, jest to bardzo monotonne i czasochłonne ;) Zwykle nie mogę się powstrzymać i dodaję też łyżkę ziarenek, po czym miksuję z dodatkiem jabłka. Jeśli spożywamy sam żel - cyjanogeneza nie zachodzi, ten sposób jest w 100% bezpieczny. 


  SPOSÓB 3

Zalewam 2 łyżki ziarenek 250 ml letniej/chłodnej wody, od razu dodaję jabłko, blenduję i jem :) Korzystam z tego sposobu wówczas, kiedy nie mam czasu ;) 
 

  SPOSÓB4
1-2 łyżki ziarenek należy zalać 250 ml gorącej wody, przykryć talerzykiem na 15 minut, ostudzić i wypić ;) Ten sposób jest najbardziej popularny i czytałam, że wiele osób uzyskało po nim świetne efekty zdrowotno-urodowe. W taki sposób siemię piła też Klaudia, której relację mogliście przeczytać na blogu. Przymierzam się do tej metody, ale cały czas mam w myślach to, że wrzątek "zabija" witaminki, mikroelementy i kwasy omega, które zawarte są w ziarnach lnu. Tak przygotowanym żelem lnianym karmi się także zwierzęta, które mają potem gęste, błyszczące futerko.
- See more at: http://www.blondhaircare.com/2012/09/w-jakiej-formie-spozywam-siemie-lniane.html#sthash.tTiDKoFX.dpuf
1-2 łyżki ziarenek należy zalać 250 ml gorącej wody, przykryć talerzykiem na 15 minut, ostudzić i wypić ;) Ten sposób jest najbardziej popularny i czytałam, że wiele osób uzyskało po nim świetne efekty zdrowotno-urodowe. W taki sposób siemię piła też Klaudia, której relację mogliście przeczytać na blogu. Przymierzam się do tej metody, ale cały czas mam w myślach to, że wrzątek "zabija" witaminki, mikroelementy i kwasy omega, które zawarte są w ziarnach lnu. Tak przygotowanym żelem lnianym karmi się także zwierzęta, które mają potem gęste, błyszczące futerko.
 
Zalewam 2 łyżki ziarenek 250 ml letniej/chłodnej wody, od razu dodaję jabłko, blenduję i jem :) Korzystam z tego sposobu wówczas, kiedy nie mam czasu ;) - See more at: http://www.blondhaircare.com/2012/09/w-jakiej-formie-spozywam-siemie-lniane.html#sthash.tTiDKoFX.dpuf
Zalewam 2 łyżki ziarenek 250 ml letniej/chłodnej wody, od razu dodaję jabłko, blenduję i jem :) Korzystam z tego sposobu wówczas, kiedy nie mam czasu ;) - See more at: http://www.blondhaircare.com/2012/09/w-jakiej-formie-spozywam-siemie-lniane.html#sthash.tTiDKoFX.dpuf
 
Surowe ziarenka można dodawać także do kanapek, sałatek, jogurtów :)

Aby kuracja przyniosła efekty siemię należy spożywać pełnowartościowe, tj. takie, które nie zostało odtłuszczone i zmielone fabrycznie (można mielić tuż przed użyciem w młynku do kawy).

Wszelkie sugestie mile widziane, ponieważ nie jestem z wykształcenia farmaceutą czy lekarzem, kieruję się logiką i intuicją ;)  Nie wiem, który sposób jest najlepszy dla zdrowia czy urody, nie prowadziłam żadnych badań na ten temat. Najlepiej skonsultować się ze specjalistą!
 
www.panacea.pl#sthash.tTiDKoFX.dpuf
www.panacea.pl#sthash.tTiDKoFX.dpuf
Len zwyczajny - piękny kwiat o jeszcze piękniejszym wpływie na zdrowie i urodę. Z jego ziarenek tłoczy się jeden z najzdrowszych olei na świecie - olej lniany. Czy da się jednak wszystko wydobyć z ziarenek? Nie. Siemię lniane ma o wiele więcej właściwości niż olej, przy czym 400 gramów ziarenek kosztuje 3-4 zł, a za 500 ml oleju musimy zapłacić 20-30 zł. - See more at: http://www.blondhaircare.com/2012/09/w-jakiej-formie-spozywam-siemie-lniane.html#sthash.f5QKAWwX.dpuf

Cudowna maseczka na trądzik z cebuli i zielonej glinki


Jeśli na Twojej twarzy dzieje się istny armagedon, to polecam maseczkę z cebuli, która ukoi i odżywi Twoją skórę, a jednocześnie da popalić bakteriom. :) 
  
Przepis na maseczkę z cebuli:
  
Jedna mała cebula.
Porcja glinki zielonej (około 1-2 łyżki suchej glinki)
Opcjonalnie:
Kilka kropel olejku z drzewa herbacianego
Szczypta cynamonu
Odrobina startego imbiru (bardzo ostrożnie, bo jest bardzo mocny)

Maseczkę trzemy na tarce, dodajemy taką ilość glinki, żeby uzyskać konsystencję maseczki. Jak Wam szkoda tyle glinki sypać to dodajcie mąkę ziemniaczaną albo zwykłą kuchenną. Często dodawałam też kilka kropel olejku z drzewa herbacianego, albo innego zapachowego. Można dodać olejek z drzewa herbacianego ma działanie antybakteryjne, a poza tym zagłusza trochę cebulowy smrodek.

Taka maseczka ma niesamowitą moc. Nie jest możliwe nałożenie sobie samemu na twarz , chyba, ze ktoś potrafi robić to z zamkniętymi oczami. Jeśli ktoś nie ma takiego pomocnika jak ja, to czytałam też o sposobie z okularkami do pływania. Trzeba założyć okularki i wtedy sobie nałożyć maseczkę, olejki eteryczne z cebuli nie dostają się do oczu dzięki nim. Musi to wyglądać komicznie, ale warto poświęcić trochę czasu, bo efekty są wspaniałe. Ta maseczka jest dość mocna, szczypie, jednego mniej, innego bardziej, ale szczypie. Dla mnie był to znak, że działa, że niszczy te bakterie i odkaża skórę oraz, że pobudza ją do regeneracji. 

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA

Po pół godziny zmywałam zimną wodą. Dzięki temu zapach cebuli nie był dokuczliwy i nie utrzymywał się zbyt długo. Jak umyjemy ciepłą wodą, to czuć przez jakiś czas (czasami i na drugi dzień) cebulowy aromaci. Po zmyciu skóra była lekko podrażniona, zaczerwieniona. Nakładałam krem nawilżający i szłam spać. Codziennie rano budziłam się z ładniejszą skórą. 

Fakt, na początku pojawiło się więcej krost, ale, żeby nastąpił trwały efekt oczyszczenia, te przyczajone krosty, które chciały wyleźć za tydzień, dwa, musiały wyleźć teraz. Jakoś to przetrwałam, bo z dnia na dzień widziałam, jak kondycja mojej skóry ulega poprawie. Najważniejsze, że wszystkie stany zapalne się uspokoiły, zaczerwienienia bledły, a koloryt cery się poprawił. W początkowym etapie robiłam maseczkę codziennie, trwało to chyba nawet i miesiąc, potem co drugi, trzeci dzień.

 Jeśli chodzi o krem nawilżający to używałam najpierw lekkiego kremu Bambino, ale później przerzuciłam się na naturalny krem Polskiej firmy Sylveco – brzozowy z betuliną. To był strzał w dziesiątkę. Ten krem jest wspaniały, a jego skład zachęca do kupna i smarowania nim buzi.

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA 

Dodatkowo w trakcie kuracji nie piłam alkoholu i nie jadłam słodyczy. Starałam się zdrowo odżywiać i jadłam praktycznie codziennie ugotowaną główkę cebuli. Czytałam, że zawiera bardzo korzystne dla cery związki siarki, dlatego na trądzik pomaga zarówno zewnętrznie w postaci maseczki, jak również wewnętrznie.

Po krostach i ropnych naciekach pozostały jedynie blizny co najważniejsze PRAWIE bez krost. No właśnie – PRAWIE, ale osiągnę swój cel – PIĘKNĄ CERĘ, to nie dawało mi to spokoju. Traktowałam trądzik, jak mojego wroga numer jeden, a dążenie do celu, czyli ładnej cery, jako walkę z nim.Walkę, którą, za wszelką cenę muszę wygrać!


Głodówka – co to takiego i czy padnę po niej trupem?




Głodówka wielu ludziom kojarzy się z głodzeniem. Włos mi się na głowie jeży, jak czytam komentarze na forach, że głodówka wyniszcza organizm (może ta nieprawidłowo przeprowadzona), osłabia, że człowiek nie ma na nic siły, że trzeba jeść by normalnie funkcjonować, jeść, i to nie żałować sobie. Pojawiają się też głosy, że podczas głodówki organizm „zjada mięśnie”. Oj, dużo się można naczytać, przeważnie od ludzi, którzy nie wyobrażają sobie nawet jednego dnia nic nie zjeść. Bardzo mało ludzi wie cokolwiek o mechanizmie działania głodówki.

Dzisiejszy świat nastawiony jest na konsumpcję i ta konsumpcja jest tak nakręcona, jak nigdy w dziejach ludzkiej populacji. Telewizja, radio, sklepy, bilbordy kuszą nas coraz to nowymi artykułami spożywczymi. Pomyśl ile wydajesz dziennie na jedzenie? Przypuśćmy 10 zł. Ty jeden, wydajesz 10 zł na same artykuły spożywcze. A ile jest w Polsce ludzi? Wikipedia podaje, że w 2010 roku Polskę zamieszkiwało 37 mln obywateli. Po przemnożeniu dostajemy kwotę 370 mln zł na dzień. Miesięcznie to 1 mld 110 mln, a rocznie 13 mld 320 mln zł. Tak, 13 mld złotych rocznie, to kwota, jaką mieszkańcy Polski wydają na jedzenie przy założeniu 10 zł na dzień. Komu więc opłaca się namawiać ludzi do głodówki? Jakie to są straty dla gospodarki… Pozostawiam to do Waszych rozważań ;)

Sama nigdy wcześniej nie słyszałam o mechanizmie działania głodówki. Jak pisałam, dopiero co odkryłam wątek na forum o chłopaku, który głodówką wyleczył trądzik. Ale było jedno ALE. Głodówka to dość drastyczna metoda. Polega na tym, że przestając dostarczać pożywienie naszemu ciału, uruchomione zostają mechanizmy „samoleczenia”, czyli organizm, aby uzyskać energię do funkcjonowania, zaczyna przetwarzać niepotrzebne dla niego elementy.

I tak, w pierwszej kolejności na przerób idą jakieś złogi, resztki niestrawionego pokarmu, zalegającego w jelitach, coś, co jest najłatwiej dostępne. Jak to się skończy, to może dojść nawet do tego, że znikają zmiany skórne (brodawki) i inne znamiona.

Głodówce towarzyszą niestety przykre doznania, szczególnie na początku. Otóż w początkowej fazie oczyszczania, jak ciało dostanie kopa do działania, czyli trzy dwa jeden, zaczynamy sprzątanie, to ten cały „brud” trzeba usunąć. Co się da wykorzystać, to organizm wykorzystuje, ale resztę trzeba wywalić. I dzięki temu w początkowych dniach głodówki:
  1.   Nasz pot śmierdzi, pocimy się bardziej niż zwykle
  2.  Głowa nas boli, bo uwalniają się, zalegające w tkankach, metale ciężkie
  3.  Mocz śmierdzi, bo te uwolnione metale zostają wyłapane i wysikane ;)
  4.  Po dłuższej wizycie na kibelku, trzeba dobrze wywietrzyć ubikację ;)
  5.  Trzeba myć lub płukać częściej zęby, bo jest to jedna z dróg oczyszczania i nasz oddech może nie być zbyt przyjemny      
  6. Bardzo często cieknie z nosa.
  7. Możemy odczuwać różne bóle, ile osób, tyle przebiegów  głodówek, jest to znak, że organizm „zalecza” stare, niewyleczone do końca schorzenia.    
Aby sobie troszkę pomóc, zaleca się wykonywanie lewatyw. Pomaga to usunąć różne „śmieci” z naszego jelita.

Przyznajcie sami, czy nie brzmi to racjonalnie? Czy przekonują Was jednak głoszone przez „specjalistów” hasła, że głodówka wyniszcza organizm? Jeśli nie spróbowałeś oczyścić się i wyleczyć za pomocą postu, to nie masz pojęcia, jakie hardcorowe przemiany i rewolucje mogą w Tobie zajść i jak dobrze Ci będzie po sprezentowaniu swojemu układowi pokarmowemu kilku dni restu ;) Twoje ciało będzie Ci wdzięczne!

Czytałam o tych głodówkach dużo, ale troszkę bałam się tego drastycznego oczyszczania. Taka głodówka o samej wodzie, najlepiej, jak jest przeprowadzana pod nadzorem lekarza, a wiadomo, po pierwsze do lekarza nikt nie lubi chodzić, a po drugie, mało jest lekarzy, którzy by się podjęli takiego zadania. Nie od dziś bowiem wiadomo, że większość lekarzy najchętniej przypiszę tabletkę (mają z tego tytułu często dodatkowe „korzyści”), a pacjenci przeważnie oczekują natychmiastowych efektów. Głodówka natomiast daje efekty długotrwałe, ale trzeba na nie czekać, a droga do wyleczenia nie jest, delikatnie mówiąc, usłana różami ;)

Na szczęście w moje ręce trafiła książka Pani doktor Ewy Dąbrowskiej „Ciało i ducha ratować żywieniem”. Pochłonęłam ją praktycznie w jeden dzień i wiedziałam, że to jest to! Dieta ta, a raczej post, ma tą samą zasadę, co głodówka o samej wodzie, ale można jeść niektóre warzywa i owoce. Zasada jest taka, że nie dostarczamy organizmowi wystarczającej ilości węglowodanów, białka i tłuszczu, więc przestawia się on na odżywianie wewnętrzne (zużywa, to, co zbędne), czyli zaczyna spalać te wszystkie niepotrzebne złogi. Nie dość, że pozbywamy się niepotrzebnego balastu i zanieczyszczeń, to dostarczamy naszemu ciało mnóstwa witamin, minerałów, enzymów, fitozwiązków i innych cennych składników. To wszystko pomoże nam regenerować i odbudowywać wszystkie komórki naszego ciała, które potrzebują „naprawy”.


Po więcej informacji dotyczącej tej diety, a raczej postu polecam sięgnąć do książki doktor Ewy Dąbrowskiej „Ciało i ducha ratować żywieniem” oraz posłuchać jej wykładów dostępnych na YT:

I.                    część – http://www.youtube.com/watch?v=tFlQXgbi2ns

II.                  część - http://www.youtube.com/watch?v=yJn4bf0chxc


Uprzedzam, że Pani doktor jest dość specyficzna i wiele ludzi przez to podchodzi do jej metody leczenia z rezerwą. Ja jednak jestem jej niezmiernie wdzięczna, że poświęciła tyle lat na badania nad skutecznością i wpływem odżywiania i regularnych postów na zdrowie. Podaje ona mnóstwo przypadków wyleczenia z chorób, uznanych przez medycynę konwencjonalną za nieuleczalne. Daje to do myślenia, prawda?!

Ja osobiście wyznaję zasadę, że jeśli ktoś proponuje mi metodę leczenia, z której on nie czerpie korzyści, to jaki miałby w tym interes, jeśli by to nie działało? Czerwona lampka zapala mi się wtedy, gdy ktoś sprzedaje jakiś specyfik i mówi, że jest to remedium na to i owo. Ale cóż Pani doktor ma z tego, że ja obkupię się w kapuchę, marchewkę, paprykę, kilo jabłek i dwie cytryny? Ona nie ma z tego żadnego zysku, tak więc nie wydaje mi się, żeby ot tak, dla hecy, proponowała ludziom wcinanie jarzyn. To musi działać i sprawdziłam to na sobie - nie padłam z wycieńczenia, a wręcz przeciwnie, zyskałam energię i chęć do życia, pozbyłam się chronicznego zmęczenia, uwolniłam się od nałogu picia kawy, pozbyłam się celulitu i wiele wiele innych korzyści mogłabym wyliczać, ale o nich także przyjdzie czas, bym się rozpisała.

Mycie flanelową szmatką do twarzy

Flanelologia dla początkujących

 Ameryki tym wpisem nie odkryję, bo mam wrażenie, że o flanelowych myjkach z The Body Shop można czytać ostatnio wszędzie. Kosztowała 17 złotych.

 Ascetycznie biała, myjka fabrycznie opakowana została szczelnie w dwie warstwy folii. I tak leży u mnie dziewicza i nietknięta od dwóch tygodni. Dziś stwierdziłam, że pora się za nią wziąć. Wiem, że po wyschnięciu twardnieje, żeby po ponownym namoczeniu odzyskać miękką, delikatną formę. Poza tym nie mam pojęcia, czego się po niej spodziewać.

Sposób użycia:

Maczać w oliwce hydrofilnej bądź w olejach w ciepłej wodzie, po użyciu zmoczyć i wymyć szamponem dla dzieci, odstawić do wysuszenia.

Posesyjne S.O.S.

Twarz modelki to płótno, na którym makijażyści tworzą swoje małe dzieła sztuki. Zarówno na pokazie mody, jak i sesji zdjęciowej nasza cera zostaje wystawiona na ciężką próbę i musi zmagać się z większą niż zazwyczaj warstwą makijażu. Podkłady, pudry, korektory, cienie i kredki do oczu, tusze do rzęs, róże i bronzery... Jeśli ktoś - tak, jak ja - na co dzień decyduje się na lekki, prawie niewidoczny makijaż złożony głównie z kremu BB, odrobiny różu i mascary, a na dodatek ma wrażliwą skórę, może zakończyć dzień pracy z zaczerwienioną i podrażnioną buzią. Nie każdej z nas odpowiada ten sam typ kosmetyków, niektóre mogą nas nawet uczulać. 

Moja cera jest bardzo sucha, wrażliwa i naczynkowa, dlatego podstawę stanowi dla mnie odpowiednie nawilżenie. W dzisiejszym poście prezentuję kosmetyki, których używam w momencie skrajnego wysuszenia i podrażnienia twarzy - polecam je zarówno tym z Was, które właśnie wracają z męczącej sesji zdjęciowej, jak i tym, których skóra jeszcze nie odpoczęła po sylwestrowej zabawie.



1. Płyn micelarny dla cery naczynkowej - o płynie Biodermy pisałam już wcześniej na blogu. Uwielbiam go i mimo wysokiej ceny regularnie uzupełniam zapasy. Idealnie oczyszcza twarz z zanieczyszczeń, nie podrażnia oczu, łagodzi zaczerwienia i przygotowuje twarz do dalszej pielęgnacji.

2. Peeling enzymatyczny - dla mojej cery naczynkowej jest to jedyny peeling, który nie podrażnia i nie szkodzi. Nakładam go na oczyszczoną twarz, wykonuję krótki masaż, a po około 5 minutach zmywam ciepłą wodą.

3. Maska kolagenowa - w postaci nasączonej tkaniny, ekspresowo nawilża odwodnioną skórę. Po nałożeniu jej na twarz radzę jednak nie pokazywać się chłopakowi ;-)

4. Olejek arganowy - absolutny hit. Olejek wcieram w płytkę paznokci, w przesuszone końcówki włosów oraz mieszam 
 kroplę z kremem nawilżającym. Doskonale odżywia.

5. Żel do powiek i pod oczy - łagodzi obrzęk pod oczami i zmniejsza opuchliznę. Trzymam go na co dzień w lodówce, dzięki czemu przyjemnie chłodzi i przynosi natychmiastową ulgę zmęczonym powiekom.

Poleciłybyście jeszcze inne kosmetyki dla suchej, zmęczonej skóry twarzy? Chętnie wypróbuję coś zupełnie nowego!

ŹRÓDŁO!

Na talerzu modelki: zdrowa czekolada, by przetrwać Blue Monday


Blue Monday – wprowadzone przez Cliffa Arnalla określenie najbardziej depresyjnego dnia w roku, przypadającego w poniedziałek ostatniego pełnego tygodnia stycznia.

Termin Blue Monday (ang. smutny, przygnębiający poniedziałek) wprowadził w 2004 roku Cliff Arnall - brytyjski psycholog, pracownik Cardiff University. Arnall wyznaczał datę najgorszego dnia roku za pomocą wzoru matematycznego uwzględniającego czynniki meteorologiczne (krótki dzień, niskie nasłonecznienie), psychologiczne (świadomość niedotrzymania postanowień noworocznych) i ekonomiczne (czas, który upłynął od Bożego Narodzenia powoduje, że kończą się terminy płatności kredytów związanych z zakupami świątecznymi).
Osobiście nie zauważyłam znaczącej różnicy, ani w moim samopoczuciu, ani burym krajobrazie. Pogoda już od dłuższego czasu wystawia Polaków na wyjątkowo ciężką próbę - obezwładniająca szarość panoszy się za oknem, wkrótce wszyscy zapomnimy, jak wyglądało słońce. 

Najlepszy sposób na styczniową chandrę? Kubek gorącej, gęstej czekolady. Dla tych jednak, którzy - tak, jak ja - pilnują diety i unikają słodkości, proponuję dzisiaj najzdrowszy krem czekoladowy! Mało tego, że na pewno po nim nie przytyjecie, to na dodatek dostarczycie organizmowi prawdziwą bombę witam i mikroelementów.




CZEKOVADO 

jedno dojrzałe, miękkie awokado 
2-3 łyżki miodu lub syropu z agawy
2 łyżki dobrego, gorzkiego kakao
Awokado obieramy ze skórki, usuwamy pestkę i rozgniatamy widelcem. 
Wrzucamy do blendera, dodajemy miód i kakao. Wszystko miksujemy na gładką masę.

Tak przygotowanym kremem możemy nadziewać naleśniki, smarować kanapki lub wafle ryżowe, dodawać go do twarożku lub (najlepiej!) bezkarnie wyjadać łyżką z blendera. Jeśli do masy dodamy zmielone orzechy laskowe, otrzymamy ultra zdrową, dietetyczną Nutellę! Pomysłów na wykorzystanie tego smakołyku jest niezwykle dużo, a jeden z nich wkrótce zaprezentuję na blogu.


5 filmów o modzie, które warto zobaczyć


1. The September Issue

"Znakomity film dokumentalny przybliża sylwetkę najbardziej wpływowej kobiety świata mody, szefowej magazynu Vogue – Anny Wintour. Od ponad dwóch dekad Anna Wintour jest naczelną magazynu Vogue i jedną z najbardziej wpływowych postaci w świecie mody. Wintour to kobieta o silnej osobowości, która dzięki swojej determinacji wywindowała kierowane przez siebie pismo na sam szczyt. Dziś to właśnie Vogue wyznacza trendy, lansuje projektantów, wskazuje, co będą nosić w nadchodzącym sezonie miliony kobiet i mężczyzn na całym świecie. Twórcy dokumentu pokazują kulisty powstawania najważniejszego w roku, jesiennego numeru magazynu. W 2007 r. towarzyszył temu wydarzeniu dodatkowy splendor. Miał on być największym, najobszerniejszym, najcięższym i najlepiej sprzedającym się numerem w historii. Kamera towarzyszy Annie Wintour podczas pokazów mody, spotkań z projektantami i modelkami, zamkniętych narad z współpracownikami. Ujawnia, że proces tworzenia pisma bywa nie tylko uciążliwy i pracochłonny, ale także zabawny i pełen emocji. "


2. The devil wears Prada
 

 http://www.filmweb.pl 
"Andy Sachs (Anne Hathaway), młoda dziewczyna z małego miasteczka, która niedawno ukończyła college, poszukuje w Nowym Jorku posady dziennikarki. Nieoczekiwanie zdobywa posadę asystentki u Mirandy Priestly (Meryl Streep), wpływowej redaktor naczelnej miesięcznika "Runway", jednego z najbardziej prestiżowych pism zajmujących się modą. Szybko przekonuje się, że Miranda to klasycznych szef "z piekła rodem". Swoich pracowników traktuje jak służących, wymaga całkowitej dyspozycyjności i nie uznaje sprzeciwu…"
ŹRÓDŁO
  
3. Lagerfeld Confidential


http://www.filmweb.pl

Karl Lagerfeld należy do jednych z najbardziej wpływowych projektantów świata. Reżyser filmu udokumentował jak projektuje suknie w domowych pieleszach, udziela wywiadów, poświęca się fotografii, prezentuje prywatną kolekcję książek o sztuce oraz kiedy jest otoczony najpiękniejszymi modelkami i aktorkami świata. Uświadamia nam, jak wielką ma kontrolę nad własnym wizerunkiem. Przedstawia nam znanego artystę jako błyskotliwego cynika, intelektualistę zafascynowanego literaturą, filmem i malarstwem, wielbiciela art déco i sztuki współczesnej, fanatyka estetyki, miłośnika luksusu oraz ciepłego człowieka.
ŹRÓDŁO

4. Yves Saint Laurent: L`Amour Fou
 Yves Saint Laurent i Pierre Bergé poznali się w 1958 roku. Każdy znalazł mężczyznę swojego życia. Pierwszy raz w filmie kinowym, Pierre Bergé opowiada o tej miłości. O pięćdziesięciu latach żaru i burz, niezwykłych sukcesów i osobistych cierpień. Film jest osobistym hołdem na rzecz dekadencji i piękna, złożonym słynnemu projektantowi za jego konsekwentną postawę, łamiącą wszelkie obowiązujące wówczas zasady i granice myślenia oraz działania. Laurent nie tylko stworzył bowiem znaną na świecie kolekcję dzieł sztuki i ubrań, lecz jako pierwszy wykorzystał na wybiegu czarnoskóre i azjatyckie modelki. A wszystko działo się przecież w czasach, gdy równość rasowa nie była powszechną praktyką w świecie mody. 
 5. Valentino: The Last Emperor
 Valentino. The Last Emperor to filmowy portret jednego z największych projektantów mody. To również dokument o kulisach świata dla większości z nas niedostępnego. Kariera Valentino jest przeglądądem pięciu dekad historii haute couture i zmian, jakie następowały w modelu biznesowym tej branży. Film dotyczy tylko jednego roku z życia Valentino, od stworzenia kolekcji wiosna-lato 2006 po rok 2007, w którym minęła 45. rocznica jego kariery zawodowej. Film pozwala prześledzić proces kreacji: od szkicu do prezentacji dzieła na wybiegu. Film porusza jeszcze jedną kwestię -  opowiada o burzliwym związku Valentino Garavaniego z jego partnerem Giancarlo Giacomettim.

10 książek o modzie


1. Coco Chanel. Sypiąc z wrogiem


"Coco Chanel – ikona XX wieku – stworzyła wizerunek nowoczesnej kobiety, zbudowała własne imperium mody. Jednak jej losy w latach 1941–1954 było owiane tajemnicą. Ta książka jako pierwsza ujawnia szokujące fakty z jej życia: kolaborację z nazistami, długoletni romans z niemieckim szpiegiem, współpracownikiem Goebbelsa, i pracę Chanel dla wywiadu niemieckiego i Himmlera."

2. Coco Chanel. Legenda i życie
 


"Mistrzowski portret Coco Chanel przedstawia nie tylko burzliwe związki, z których słynęła wielka projektantka, ale przede wszystkim niezwykłą historię jej życia: dzieciństwo spędzone w klasztornym sierocińcu, szaloną i niekonwencjonalną młodość, przyjaźnie oraz poglądy na życie i modę, która wyniosła ją na szczyty sławy. A wszystko to na podstawie wnikliwie zbadanych przez autorkę materiałów źródłowych. Jedyna w swoim rodzaju, pięknie ilustrowana biografia Coco Chanel, która wydobywa na światło dzienne tajemnice, które ta ikona świata mody próbowała za wszelką cenę ukryć przed światem."

3. Coco Chanel. Życie intymne

"Odnalezione po latach listy i pamiętniki odkrywają największą tajemnicę Coco Chanel. On był szarmancki i uwodzicielski. Ona, choć miała wątpliwości, czy powinna zadawać się z Niemcem, nie mogła się mu oprzeć. Trwała wojna. Coco Chanel i baron von Dincklage zostali kochankami. Ich romans był na językach całego Paryża. Czy słusznie oskarżono ją o kolaborację? Czy świadomie związała się z niemieckim szpiegiem? Kim byli jej adoratorzy i jakimi uczuciami obdarzała bliskie jej kobiety? To tylko przedsmak tajemnic projektantki. Lisa Chaney dotarła do niepublikowanych wcześniej pamiętników i listów miłosnych Chanel. Dzięki nim Coco Chanel. Życie intymne to podróż w dotychczas nieznany i niedostępny świat. Zakazana miłość, narkotyki i sekrety artystycznej bohemy. Tego nie ma w żadnej innej książce o Coco Chanel."


 4. Prada. Obyczajowy fenomen


"Włochy, Mediolan, rok 1977. Spotkanie dwojga ludzi. On - Patrizio Bertelli - przedsiębiorca i wulkan pomysłów. Ona - Miuccia Prada - wytworna signorina, spadkobierczyni rodzinnej firmy i walcząca feministka. Nić porozumienia związała ich zarówno na gruncie zawodowym, jak i prywatnym. Obecnie Prada to coś znacznie więcej niż dochodowa firma. To także symbol koncepcyjnego stylu, który przełamał dotychczasowe kanony estetyczne, stworzył nowe trendy i odcisnął piętno na modzie. W niezwykłej książce Paracchini analizuje kluczowe etapy tego fenomenu: od powstania firmy przez jej rozkwit i ekspansję po ślubie Miucci z Bertellim aż po osiągnięcie pozycji uznanej marki eksperymentującej w tak różnych dziedzinach, jak sztuka, architektura i...regaty żeglarskie. A co z parą głównych bohaterów? Pośród niezliczonych sukcesów i nielicznych porażek Miuccia Prada i Patrizio Bertelli stanowią epicentrum tego uniwersum. Pod wieloma względami ich historia sprawia wrażenie zaczerpniętej wprost z kart powieści."

5. Magia stylu. Portrety dziesięciu kobiet, które zmieniły świat mody   



 "Magia stylu. Cały sekret kryje się w tych słowach. Wiele kobiet poświęca swemu wizerunkowi serce i duszę, starannie wybierając makijaż, fryzurę i kolor włosów, szukając bezustannie tej jedynej, wyjątkowej sukni i kolekcjonując tony dodatków. Większość osiąga w ten sposób pewien poziom elegancji, niewiele natomiast jest w stanie stworzyć własny styl, który sięga poza modę i wykracza poza stereotypy. Dziesięć kobiet opisanych w tym niezwykłym albumie pozostawiło po sobie dziedzictwo, które przetrwało upływ czasu i zmiany mody. Każda z nich funkcjonuje w zbiorowej pamięci jako coś unikatowego, wyjątkowego i absolutnie niedoścignionego. Co miało największy wpływ na ich wizerunek, tak charakterystyczny i niepowtarzalny w każdym geście?"

 6. Versace. Geniusz, sława i morderstwo


 "VERSACE. Słowo, które przywołuje na myśl obraz niezwykłego przepychu i zuchwałej seksualności, bogactwa i śmiałości. Wyjątkowy styl, którego źródłem był geniusz twórcy. Gianni Versace odmienił świat mody. Z siostrą Donatellą stworzyli kulturę celebrytów, którą dziś uznajemy za oczywistość. Pasjonująca biografia oparta na wywiadach z członkami rodziny Gianniego, z jego kochankami, modelkami i współpracownikami. Autorka przedstawia drogę projektanta do sławy, losy zbudowanego imperium, jego upadek po tragicznej śmierci twórcy i uwieńczony sukcesem powrót firmy Versace do międzynarodowego świata mody. Blichtr, sława, świat interesów, życie elit oraz głośne morderstwo łączą się w tej niezwykłej opowieści, która wzbudza niesłabnące zainteresowanie."

 7. Od Chanel do Versace. Style w modzie

 
"Oto interesująca panorama dorobku ponad 100 najbardziej wpływowych projektantów mody, od początków XX wieku po dzień dzisiejszy – ludzi, którzy kształtują trendy i styl, inspirując miliony entuzjastów na całym świecie. Wciągający, ciekawy tekst informuje o ich życiu, często trudnej drodze na szczyt, najciekawszych pomysłach i ewolucji stylu, a znakomite ilustracje prezentują najciekawsze kreacje każdego z twórców. Wszystko to razem daje pełny obraz cech charakterystycznych i  kierunków rozwoju najbardziej wpływowych modowych marek świata.
Jest to najnowszy, bardzo starannie opracowany przewodnik po tym, kto jest kim w świecie projektantów mody. Obszerny wstęp zapoznaje czytelnika z najważniejszymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w świecie mody w XX i XXI wieku i pokazuje ich bohaterów. Potem – w porządku alfabetycznym - następuje prezentacja wszystkich największych marek świata. W opisie zawarte są: krótka historia powstania marki i jej rozwoju, droga kariery zawodowej projektanta, zdjęcia przedstawiające najbardziej charakterystyczne kreacje oraz opis najważniejszych kolekcji. Kolejny rozdział, przewodnik po próbkach tkanin, pozwala zapoznać się z charakterystycznymi, wartymi zapamiętania wzorami i motywami używanymi przez czterdziestu kluczowych projektantów.
Ten oszałamiający albumowy pokaz mody wzbudzi podziw nawet najbardziej wymagających gości. Przeniesie ich w świat piękna, kreatywności, elegancji i radości życia."

 8. Wojny rodziny Gucci 



"Wojny rodziny Gucci" to wstrząsająca historia o morderstwie i rodzinnych intrygach w największym na świecie domu mody. Opowieść kobiety, która za luksus zapłaciła najwyższą cenę. Jenny Gucci miała życie, o jakim większość kobiet może jedynie sobie pomarzyć. Kiedy zdobyła serce Paolo Gucciego, jednego z najbogatszych mężczyzn na świecie, wszystko się zmieniło. Willa w Toskanii, apartament w Nowym Jorku, posiadłość w Anglii, spotkania z gwiazdami, wystawne przyjęcia, dostatnie życie i najmodniejsze ubrania...

Sielanka u boku kochającego męża zostaje brutalnie przerwana, gdy na jaw wychodzi, że Paolo Gucci jest brutalem i potworem. Rodzinne intrygi, fizyczne i psychiczne znęcanie się oraz nieustanne groźby sprawiają, że Jenny postanawia ratować siebie i córkę. Nie wie jednak, do czego zdolna jest rodzina Gucci... Jenny pozostaje w obcym kraju bez środków do życia. Jej mąż, próbując udowodnić, że jest bankrutem, zamyka sklepy, sprzedaje nieruchomości, kradnie żonie samochody, a nawet głodzi swoje rasowe konie... "

9. Max Factor. Człowiek, który dał kobiecie nową twarz



"Zanim Rudolf Valentino stał się bożyszczem kobiet, uważano, że ma zbyt ciemną cerę, by występować w kinie. Pewnie nigdy nie stałby się światową gwiazdą, gdyby nie specjalny puder, który wynalazł dla niego Max Factor. To Max ufarbował na rudo słynne loki Rity Hayworth, które natychmiast stały się nieodłącznym elementem jej wizerunku. Tylko on umiał poradzić sobie z charakterkiem kapryśnej Poli Negri, gdy egzotyczna piękność z Polski przyjechała na podbój Hollywood. I przede wszystkim to właśnie dzięki niemu kosmetyki stosowane dotąd wyłącznie przez gwiazdy ekranu stały się dostępne dla wszystkich kobiet.
Urodził się w Łodzi. Już w wieku kilkunastu lat pracował w zakładzie słynnego berlińskiego stylisty. Potem trafił do Rosji, gdzie o jego radę zabiegali artyści Moskiewskiej Opery i dygnitarze carskiego dworu. Jednak i to mu nie wystarczało – wkrótce wyruszył do Ameryki, na podbój Fabryki Snów."


10. Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno



"Przyszła na świat w roku 1872 w żydowskiej dzielnicy Krakowa, była najstarszą z siedmiu sióstr, na tyle silną, że umiała przeciwstawić się konwenansom. Zawsze była wolna, potrafiła też narzucać swoją wizję. Od Australii, do której wyemigrowała w wieku 24 lat i w której była pionierką w dziedzinie pielęgnacji kosmetycznej, po Nowy Jork gdzie zmarła jako kosmopolityczna księżna w wieku 93 lat, życie Heleny Rubinstein toczyło się jak powieść-rzeka.
Powieść, w której pojawiają się wszystkie talenty tamtych czasów, od Poireta do Chanel, poprzez Louise de Vilmorin; to wspaniała saga, pełna giełdowych krachów, milosnych tragedii, dramatów małżeńskich i utraconych klejnotów. "